Jak sprzedałam mieszkanie w Warszawie i kupiłam dom na wsi.

by | Aug 23, 2024 | Osobiste

– Ten dom się zawali! Przecież widać jak elewacja zjeżdza po skosie, po dwóch stronach! – powiedział majster.

Załamałam się. Mieliśmy go kupić. Był dla nas zarezerwowany. Piękny, duży dom. Wykończony w marmurze, z kominkiem w salonie.

– Ale jak to się zawali? – zapytałam.

– Tak to! Nie powinien w ogóle być w ofercie na sprzedaż. Tutaj może dojść do tragedii!

I tak pożegnaliśmy się z nieruchomością w Prażmowie. Zostało nam kilka miesięcy, żeby znaleźć dom, kupić go i wyprowadzić się ze sprzedanego mieszkania w Warszawie.

Ale wróćmy do początku…

Był styczeń 2024 kiedy postanowiliśmy wystawić mieszkanie na sprzedaż. Namiary na agentkę nieruchomości dostałam od znajomej. Podpisałyśmy umowę. Tydzień później Agata, nasza agentka, przyszła z fotografką, żeby zrobić zdjęcia każdemu pomieszczeniu. Wtedy też dowiedziałam się, że mieszkanie ma duży potencjał, bo teraz taki rozkład pomieszczeń to rzadkość.

Nasze mieszkanie miało 47 m2, trzy słoneczne pokoje, a każdy z nich miał wejście z przedpokoju. Dodatkowo była to Saska Kępa wśród zieleni.

Świetnie się tam mieszkało. Wszędzie było blisko, mieszkanie było wyremontowane, czyściutkie.

W momencie jak oferta pojawiła się w internecie to zaczął się kolejny etap.

Przed

Po

 

Prawie codziennie ktoś przychodził oglądać mieszkanie. Dla nas oznaczało to brak intymności, spokoju i ciągłe sprzątanie, żeby mieszkanie dobrze się prezentowało. Biorąc pod uwagę, że mamy dwójkę dzieci, psa i kota – było to męczące. Na szczęście sprzedaż nastąpiła dość szybko.

Nową właścicielką mieszkania okazała się sympatyczna dziewczyna, która pracowała w jednym z warszawskich teatrów.

Pani Notariusz bardzo skrupulatnie sprawdziła wszystkie dokumenty, tak, abyśmy mogli podpisać wstępny akt notarialny.

Od tego momentu mieliśmy pół roku, żeby znaleźć dom, kupić go, zrobić delikatny remont i przeprowadzić się. Domu szukaliśmy już od jesieni, więc wiedziałam, że nie jest to proste zadanie.

Co weekend jeździliśmy oglądać różne miejsca. Szukaliśmy w okręgu 50 km od Warszawy. Nasze wymagania to:

1. dom z 4 – 5 jasnymi pokojami,

2. salonem z kominkiem, który byłby połączony z kuchnią,

3. dużym, zadaszonym tarasem,

4. 2 – 3 łazienkami, garażem,

5. dużą płaską działką powyżej 1000m2,

6. spokojną, zalesioną okolicą.

7. Dodatkowo myśleliśmy o drzewach i krzewach owocowych, a także o zwierzętach, które podchodziłyby pod płot, np. sarny.

 

Intencja została wysłana, wizualizacja zrobiona. Wiedziałam, że gdzieś taki dom na nas czeka. Wszechświat poprowadzi nas odpowiednią drogą.

Obejrzeliśmy mnóstwo domów. To, co mnie zaskoczyło podczas poszukiwań to, to jak bardzo ludzie potrafią zaniedbać swoje miejsce, w jak strasznych, brudnych warunkach potrafią żyć. Zawsze miałam wizję, że jak już ktoś ma dom, to o niego dba. A tu się okazało, że ludzie żyją w brudnych, zagrzybionych, śmierdzących pomieszczeniach. Ohyda! Takie domy od razu dla mnie odpadały!

Agenci nieruchomości też potrafiali utrudniać. Były nawet agencje, które chciały wyłudzać dane osobowe, chcąc podpisywać umowy na wyłączność sprzedaży jeszcze przed pokazaniem nieruchomości. Przecież to jest jawne łamanie prawa.

Pamiętam też jedną agentkę, która podczas rozmowy telefonicznej, powiedziała mi, że jak już chcę obejrzeć dom, to od razu muszę go kupić. 

– To dopiero dowcip. – pomyślałam wtedy. Oczywiście z takich ofert rezygnowałam. Nie oglądałam nawet tych nieruchomości.

Ale teraz wróćmy do tego Prażmowa..

Po całej tej sytuacji, rozszerzyłam filtry poszukiwań na platformach sprzedażowych i w pewnym momencie, wpadło mi w oko zdjęcie drewnianego domu, z drewnianym płotem. Takie całkowicie swojskie miejsce! Pomyślałam – No way! Taki płot się nie nadaje! Każdy przez niego przeskoczy..

Ale dla żartu wrzuciłam tę ofertę na naszą rodzinną grupę na Messengerze. Pamiętam, jak oglądałam zdjęcia. Przy zdjęciu kuchni z jadalnią pomyślałam – A może?

Koniec końców dom został wpisany na listę do obejrzenia.

 

Kiedy tam pojechaliśmy i weszliśmy – już w przedpokoju przemknęła mi myśl, że tak też można żyć. Piękny zapach drewna  (bo dom jest z bala), wielka kuchnia i cudowny, zadaszony taras. Była końcówka zimy, więc w salonie był rozpalony kominek – pamiętam ten klimat… a niedaleko płynęła rzeka i był rezerwat przyrody.

Postanowiliśmy spotkać się z właścicielami. Porozmawiać. Agentka powiedziała, że rozwodzą się, dlatego dom jest w sprzedaży.Pomimo tego, że są to znane twarze z telewizji, okazali się bardzo sympatyczni. Szybko doszliśmy do porozumienia, a wynajety przez nas człowiek sprawdził stan techniczny domu.

Dopiero wtedy zaczęła się przygoda z załatwianiem dokumentów potrzebnych przy podpisaniu aktu notarialnego. Nie będę się tu rozpisywać na ten temat, ale czas załatwiania tego i koszty notarialne przeszły nasze wyobrażenia.. A najlepsze jest to, że nie był to najbardziej stresujący etap..

Kupiliśmy dom w ofercie: stan dobry, do zamieszkania. Zaplanowaliśmy niewielki remont, z definicji – odświeżenie pomieszczeń. Został nam miesiąc do przeprowadzki, więc spraw do załatwienia było mnóstwo. Wpuściliśmy robotników do domu i tu zaczęło się piekło!

 

Po pierwsze okazało się, że łazienki ciekną, gniazdka są poprzepalane, jeden bal gnije…- lista się wydłużała. Człowiek, który sprawdzał nam dom, okazał się niekompetentny, a oferta domu – nie do końca uczciwa. Powołaliśmy się na prawo ręjkojmi, ale finansowo niewiele nam to dało. Można się było cieszyć, że poprzedni właściciele domu zgodzili się cokolwiek opłacić, bo jak powiedziała nam notariuszka, jest to prawo, polegające na dogadaniu się z ludźmi, bo sprawy w sądzie ciągną się bardzo długo, a nikomu nie zależało na cofnięciu aktu notarialnego. Nasz “remoncik” zamienił się w generalny remont domu.

Ekipa remontowa – domyślasz się? – okazała się słaba (delikatnie mówiąc). Poziom mojego stresu szybował jak rakieta. I wiesz jak to się skończyło? Przeprowadziliśmy się w ostatnim momencie, bo łazienki zostały całkowicie skute. Na początku mieliśmy tylko jedną do dyspozycji, a robotnicy od rana do wieczora łazili nam po domu, mieszkaliśmy w tonach kurzu… trwało to miesiąc…

Teraz kiedy to piszę, zostało kilka drobnych rzeczy do skończenia. Pierwszy raz posprzątaliśmy dom, bo w końcu przestali ciąć płytki. Reszta mebli, które zamówiłam przyjeżdza dopiero za miesiąc. I mam nadzieję, że wtedy będzie pełnia. Odetchnę głęboko, bo czuję, że to jednak jest moje miejsce.

 

Ostatnio dostałam wiadomość od bliskiej mi osoby. Brzmiała: “(…) Myślałam, że ta przeprowadzka Cię uskrzydli..chyba nie jest tak źle.” Teraz mogę powiedzieć, że już nie jest 🙂

Następny post będzie na pewno bardziej radosny, a dzisiejszy był w sumie szkicem wydarzeń, bo działo się dużo więcej. Może powinnam napisać o tym książkę..? 😉 bo ogrom doświadczeń i wiedzy jaką zdobyłam jest bezcenna 🙂

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTER

i pobierz bezpłatnie mini ebook, który pokaże Ci jak estetycznie pod względem koloru, może wyglądać marka kobieca.

Archetyp Bohaterki

Archetypy to pradawne wzorce ról i zachowań. Pierwszy raz o archetypach mówił C. G.Jung podkreślając, że występują one w naszej nieświadomości zbiorowej i nieświadomości indywidualnej.   Archetypy pokazują nam co jest w nas, co z nami rezonuje, jakie wartości są...

Branding checklist czyli co jest ważne przy budowaniu kobiecego biznesu

Kiedy zaczynamy budować markę osobistą potrzebujemy zadać sobie kilka kluczowych pytań. Na podstawie odpowiedzi będziemy mogły zbudować fundamenty marki, aby dalej móc ją świadomie kreować. Gotowa na pracę? Jeżeli masz już kartkę i długopis możemy iść dalej ;)1....

Co możesz robić jako Graficzka..

Oczywiście należałoby zacząć odpowiedź na to pytanie od: "to zależy.." A od czego zależy? Od tego co lubisz robić, co potrafisz zrobić i jakie masz talenty. Uważam, że te trzy azymuty są konieczne, żeby iść dalej i obrać strategię działania marki, czyli Twojego...